Przepis , z którego korzystam prawie 30 lat. A tak wygląda zapis i ilustracja w moim zabytkowym zeszycie:
No co, trochę sfatygowany. Bo naprawdę często tu zaglądam.
Trochę sama sobie się dziwię, że tyle lat minęło a ja wciąż zaglądam do przepisu kiedy znów chcę go upiec
4 jajka
2 szklanki cukru
2 szklanki mąki
kostka palmy
2 łyżeczki proszku do pieczenia
4 łyżki kakao
olejek rumowy
marmolada (najlepiej śliwkowa)
Nalać do garnka pół szklanki wody, dodać cukier, palmę i kakao. Rozpuścić i zagotować.
Odlać troszkę z tej masy, ok 1/3 szklanki, na polewę.
Kiedy
masa ostygnie dodać żółtka, mąkę, proszek i zapach. Zmiksować. Na
koniec ubić pianę z białek i już delikatnie , najlepiej łyżką, wymieszać
z ciastem.
Jest to proporcja na foremkę keksową lub tortownicę.
Ciasto wlać do blaszki i piec w 160 °C przez około godzinę.
Radzę
zajrzeć do niego wcześniej. Kiedy już zacznie odchodzić od brzegów
sprawdzam drewnianym patyczkiem (wykałaczka lub do szaszłyków). Kiedy po
nakłuciu głęboko w środku ciasta wyjęty patyczek jest suchy – ciasto
gotowe.
Przestudzone ciasto przecinam na pół albo i z dwa razy
jeśli jest na tyle wysokie i smaruję marmoladą. Czasem w ogóle nie
dodaję marmolady.
Podgrzać polewę i oblać wierzch. Ciepła polewa lepiej wsiąka. A najlepiej polewać kiedy ciasto jest jeszcze ciepłe.
Zdaję sobie sprawę, że murzynek jest zupełnie nie dietetyczny. Za to pyszny, prosty i nie może się nie udać.
Pozdrawiam
Małgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za pozostawiony komentarz