Sporo czytam, każdego wieczoru czytam, tuż przed zaśnięciem.
Trafiam na różne książki. Ta zostawiła trwały ślad we mnie, i dobrze.
Przejmująca książka. Smutna i mądra. O tym jak umierające dziecko uczy rodziców
radzić sobie ze śmiercią. Nie zawsze trzeba mówić umierającemu, że
wszystko będzie dobrze.Bo to kłamstwo. Dużo trudniej jest pozwolić mu
odejść kochając i nie zadręczając swoją rozpaczą. A w czasie, kiedy
wciąż jest z nami po prostu być obok, rozmawiać, słuchać. Nie bać się
trudnych tematów. Odchodzący chce wprost mówić o wielu rzeczach, chce dokończyć i pozamykać pewne tematy, coś przekazać, w czymś się upewnić. A kiedy my na te wszystkie próby z jego strony mówimy "daj spokój wyjdziesz z tego", powodujemy że ten jego ostatni czas jest beznadziejny i stracony. Ta książka przeczytana kiedyś pomogła mi w moim życiu
kiedy odchodził mój ukochany Tato. Nie udawaliśmy, że będzie dobrze. Staraliśmy się zaakceptować, na ile się dało, ten fakt. Tak aby nie rozpaczać a jak najwięcej być razem. Tato przekazywał mi wiele swoich doświadczeń, rodzinnych opowieści. Przełamaliśmy różne tabu i otwarcie rozmawialiśmy o wydarzeniach i najbliższych nam osobach, nie zawsze pozytywnie ale w końcu szczerze i oczyszczająco.
Rozwiałam wszystkie obawy Taty o pozostawione przez niego sprawy i przede wszystkim o Mamę.
W końcu kiedy już brał kilka ostatnich oddechów nie martwił się o sprawy, które mi przekazał. A ja zdążyłam wiele razy powiedzieć, że go kocham i że nigdy mnie nie zawiódł. I że w całym moim dorosłym trudnym życiu wiedziałam, że jak już nie dam rady to Tato mnie przyjmie bez żadnych warunków.
Taty nie ma już 4 lata a jednak wciąż mam siłę i wiem, że jestem kochana - to moje od niego wiano na życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za pozostawiony komentarz