Łączna liczba wyświetleń

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 sierpnia 2015

Polecam książkę


Skończyłam 3 minuty temu.
Strasznie bałam się kilkunastu ostatnich stron książki.
Chciałam jak najszybciej doczytać, żeby już w końcu wiedzieć czy "dobrze" się skończy. I jednocześnie chciałam żeby jeszcze długo się nie kończyła. Chciałam pozostać z bohaterami i czytać, że są szczęśliwi.
Ale to książka z tych podobnych do życia, ona trwa jeszcze poza ostatnią stroną.
Do tej pory nie sięgałam po literaturę z tego kręgu kulturowego. Trochę dlatego, że wydawała mi się dla mnie nie interesująca, a trochę że nie zrozumiem.
Myślałam że jest to zbyt obcy dla mnie świat.
Tymczasem, nie odkrywając Ameryki, wiem już że wszędzie są radość, smutek, strach, miłość, nienawiść i głupota. Są ponadczasowe i nie mają narodowości.
Piękna, mądra książka.
I dobra, choć tak dużo w niej zła.
Polecam ją serdecznie

Pozdrawiam 
Małgosia

czwartek, 23 lipca 2015

SEKRET


Film jest mega pozytywny ale absolutnie NIE dla ludzi kompletnie sceptycznych.
Najpierw przeczytałam książkę, kilka lat temu i pozostaje ona moim nr1 w życiu, jako mój przewodnik, moja filozofia, mój sposób na życie.
Powracam do jej treści, bo nie przychodzi łatwo panowanie nad swoimi myślami. Z reguły pozwalamy myślom na jazdę bez trzymanki, robią co chcą, idą w niezamierzonych przez nas świadomie kierunkach. A najwięcej mocy mają jednak myśli pozytywne, zdeterminowane wiarą.

Film jest trochę jak dla mnie efekciarski i może ciut tandetny, albo nie, może po prostu amerykański. Natomiast treść, przesłanie to nie fikcja.
Wypróbowałam w ciągu paru lat w małych i dużych sprawach prawo sekretu i działało.
Teraz znów przeczytałam książkę, bo zgubiłam gdzieś po drodze moje pozytywne myśli i życzenia i chciałam wrócić na ich ścieżkę.

Zdaję sobie sprawę, że czasem ktoś zaśmieje się w duchu ze mnie i ludzi takich jak ja - wierzących w takie "brednie" - no cóż, nie moja strata ;)

Serdecznie polecam lekturę i proszę spróbować, to naprawdę NIC nie kosztuje.

Pozdrawiam
Małgosia

sobota, 6 czerwca 2015

Zwyklaczek wiosenny

Luuuubię takie kolory. W czasie dziergania buzia mi się sama uśmiechała.
Drutki dość cienkie ale robótki naprawdę wartko przybywało.
Nie zastanawiałam się długo nad formą sweterka, a właściwie bluzeczki, miała być mała i dość krótka a przede wszystkim bardzo prosta.
I tak powstała bliźniaczka Czerwonego.



Rękaweczki minimalne. Po zdjęciu ich z całości robótki dorobiłam im jedynie krótki ściągacz. I bardzo fajnie się w nich czuję, choć właściwie unikam krótkich rękawów. W tej bluzecze w ogóle mi to nie przeszkadza.
 



Dziś rozpoczęłam sezon letni na leżaczku. Nie potrafię za długo poleżeć z zamkniętymi oczami i poddawać się promieniom upalnego dziś słońca. Dlatego też opalałam głównie tyły i czytałam.
Na co dzień czytam jedynie przed snem i tylko z z czytnika. Niestety na słońcu czyta się na tym urządzeniu niekomfortowo, więc moja aktualna lektura poczeka do wieczora. Wyciągnęłam na słońce jedną z książek, które kupiłam sobie z okazji ostatnich urodzin.
I tak zgłębiam życiorys wielkiej krawcowej Coco Chanel.



A tak odwdzięcza się kwiatami pienna róża. Posadzona w tym roku i zasilona w maju nawozem.
Miała mieć kolor kremowy :) ale zrobiła mi różową niespodziankę. 
Pozdrawiam
Małgosia

sobota, 13 grudnia 2014

"Spotkamy się kiedyś w moim raju"

Sporo czytam, każdego wieczoru czytam, tuż przed zaśnięciem.
Trafiam na różne książki. Ta zostawiła trwały ślad we mnie, i dobrze.
Przejmująca książka. Smutna i mądra. O tym jak umierające dziecko uczy rodziców radzić sobie ze śmiercią. Nie zawsze trzeba mówić umierającemu, że wszystko będzie dobrze.Bo to kłamstwo. Dużo trudniej jest pozwolić mu odejść kochając i nie zadręczając swoją rozpaczą. A w czasie, kiedy wciąż jest z nami po prostu być obok, rozmawiać, słuchać. Nie bać się trudnych tematów. Odchodzący chce wprost mówić o wielu rzeczach, chce dokończyć i pozamykać pewne tematy, coś przekazać, w czymś się upewnić. A kiedy my na te wszystkie próby z jego strony mówimy "daj spokój wyjdziesz z tego", powodujemy że ten jego ostatni czas jest beznadziejny i stracony. Ta książka przeczytana kiedyś pomogła mi w moim życiu kiedy odchodził mój ukochany Tato. Nie udawaliśmy, że będzie dobrze. Staraliśmy się zaakceptować, na ile się dało, ten fakt. Tak aby nie rozpaczać a jak najwięcej być razem. Tato przekazywał mi wiele swoich doświadczeń, rodzinnych opowieści. Przełamaliśmy różne tabu i otwarcie rozmawialiśmy o wydarzeniach i najbliższych nam osobach, nie zawsze pozytywnie ale w końcu szczerze i oczyszczająco.
Rozwiałam wszystkie obawy Taty o pozostawione przez niego sprawy i przede wszystkim o Mamę.
W końcu kiedy już brał kilka ostatnich oddechów nie martwił się o sprawy, które mi przekazał. A ja zdążyłam wiele razy powiedzieć, że go kocham i że nigdy mnie nie zawiódł. I że w całym moim dorosłym trudnym życiu wiedziałam, że jak już nie dam rady to Tato mnie przyjmie bez żadnych warunków.
Taty nie ma już 4 lata a jednak wciąż mam siłę i wiem, że jestem kochana - to moje od niego wiano na życie.


Wszyscy blogują

Podoba mi się ta forma pisania. Bo jest w niej coś z pamiętnikarstwa no i ta fantastyczna możliwość komunikowania się z ewentualnymi czytającymi.
Rzecz niezwykła i kusząca.
Dawno temu dłuższy czas pisałam pamiętniki. Dziś myślę sobie, że była to jakaś forma terapii dziewczynki mocno introwertycznej. Miałam wrażenie spływania wraz z atramentem (lubiłam pisać piórem :) ) problemów z mojej głowy na kartkę.
Nie wracałam do stron z problemami. Za to chętnie czytałam o miłych chwilach.
Pamiętniki zaginęły gdzieś kiedy wyprowadziłam się z domu rodziców. Szkoda.

    Dziś moje pamiętniki, gdybym znów je pisała, wyglądałyby inaczej. Bo dziś jestem otwarta na ludzi, lubię rozmawiać. No i jestem niezwykle optymistycznie nastawiona do wszystkiego co może mi oferować życie. Po prostu zakładam, że będzie tak jak chcę. Polecam to każdemu bo to świetnie się sprawdza.

    Ale nie mam potrzeby pamiętnikowania. Za to chciałabym utrwalić przepisy na różności do jedzenia. Mam je zebrane w zeszycie. Zaczęłam go spisywać 32 lata temu. Nie miałam możliwości zdobyć wtedy książki kucharskiej. A właśnie zaczynało się moje doświadczenie jako żony i mamy. Nie miałam pojęcia o gotowaniu, pieczeniu a czułam, że muszę temu sprostać. I zaczęło się wycinanie przepisów z gazet. Nie było tego dużo, ba, było strasznie mało. Kupiłam taki szary duży brulion i wklejałam wycięte przepisy. Czasem udało mi się namówić jakąś znajomą kobietkę na podanie mi przepisu na to czy tamto.
No właśnie, dziwne ale faktycznie tylko kobiety wtedy wchodziły w grę. To było oczywiste, że „gary” to żeński świat ;)
Fajnie, że dziś jest inaczej. Doszedł nam kolejny temat, który nas łączy.
    W moim zeszycie są przepisy, które już prawie 30 lat stosuję. Są i te, których nigdy nie wypróbowałam i te, które wciąż czekają na swoją kolej. Mam tam też kilka odręcznych ilustracji zrobionych przez moje dzieci. Są przemiłe. Może uda mi się je wkleić. Mam nadzieję że autorzy nie będą mieli nic przeciw temu
.
Pozdrawiam 
Małgosia

Dom duchów” Isabel Allende

Właśnie przeczytałam. Właściwie minęło już parę dni a ja wciąż myślę o postaciach z książki. Myślę o nich jak o konkretnych, prawdziwych ludziach.  Jakbym kiedyś była wśród nich.
Bardzo dobrze mi się czytało.
Nie lubię czytać recenzji w typie: streszczam książkę, dodaję kilka mądrych zdań – ważne aby długo i zawile ;) Bo lubię kiedy treść książki mnie zaskakuje, kiedy sama po kolei odkrywam koleje losów. Lubię recenzje zwarte, opisujące odczucia towarzyszące czytaniu.
    Nie umiałabym ocenić tej książki w skali np 1 -10. Naprawdę. W czasie czytania skala mi się wahała wyraźnie. Tak różnych ludzi tam spotkałam. Byli piękni, niesamowici ale i prości, brutalni.  Prawie każdego polubiłam. Chyba dlatego, że widziałam co ich takimi ukształtowało.
Najpiękniejsze w Domu Duchów są kobiety. Niezwykłej urody (dosłownie). Jasnowidzące, mocne. A mam wrażenie, że każda z nas czuje w sobie trochę wiedźmy , trochę czarownicy. W ich czasach nie było łatwo być kobietą a one jakby nic sobie z tego nie robiły i to mnie urzekło. Z tego brałam dla siebie siłę.

Wkrótce sięgnę po inne książki Allende. Zdaje się, że ta była ostatnia w swego rodzaju trylogii; za to napisana jako pierwsza. Trudno, będę więc czytać mając w tyle głowy następne pokolenia. Bo czytać o nich będę na pewno.
Malutki cytat, który mówi wiele:
„Piszę (…) bo pamięć jest ulotna, a żyje się bardzo krótko i wszystko dzieje się tak szybko, iż nie potrafimy dostrzec związku między wydarzeniami i ocenić konsekwencji czynów, wierzymy w fikcję czasu, w teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, ale być może wszystko dzieje się jednocześnie”

Pozdrawiam
Małgosia